Swoje piesze wędrówki rozpocząłem w 1974 roku, co oznacza, że - z pewną regularną nieregularnością - przemierzam turystyczne szlaki od ponad półwiecza. Zmieniał się ich charakter oraz organizacja, a także - co zrozumiałe - rejony i regiony. Z kilkoma niewielkimi wyjątkami zawsze była i jest to turystyka krajowa. Od wielu lat, jedynym miejscem na Ziemi, do którego wracam nieustannie, jest Puszcza Białowieska. Jej - być może - poświęcę więcej czasu w odrębnym blogu.
24 listopada 2025
17 listopada 2025
Druga przesiadka
Pierwsza, to przesiadka z samochodu na pociąg w Nowej Rudzie, a druga i ostatnia na stacji Kłodzko Miasto
Wokół jest widokowo atrakcyjnie - Twierdza, Nysa Kłodzka (to ta rzeka powodziowa), wokół której praca wre nawet niedzielę. Pogoda była świetna, ale IC Baltic z czeskiej Pragi do Gdyni spóźnił się 25 minut. Wobec takich przypadków czuję się bezsilny, pozostaje trening cierpliwości...
Między stacją a rzeką rośnie olbrzymia topola. Niesamowite, bo to drzewa kruche i rzadko dożywają takiej potęgi. Uchwyciłem ją z ludźmi przechodzącymi obok, co daje pogląd na wielkość drzewa
Co przyjemne - topola rozsiewa wokół intensywny, charakterystyczny aromat. Pachnące wielkie drzewo, oby rosło, jak najdłużej!
Tego losu nie podzieliła wierzba rosnąca dawniej bliżej Nysy...
Dla zilustrowania położyłem na pniu walizkę, jako punkt odniesienia... Była także ogromna, ale komuś zawadzała. Pień - w przekroju - miał drewno zwarte, zdrowe, bez próchnicy. Jak to wierzba - nie dała za wygraną i już odrasta bocznymi pędami, ale może mieć problem z dostępem do wody. W przeciwpowodziowych zabiegach, brzegi Nysy zostały obficie wybetonowane...
Koleje
Dawnej świetności Dworzec PKP w Nowej Rudzie jest przygaszony
Na szczęście jeżdżą tu pociągi, więc miałem powrót zorganizowany. W poczekalni zachowały się pewne, dawne elementy - drzwi wewnętrznego wiatrołapu, posadzka, jakiś stolik. Klimatu nie ma, ale jest ciepło i ławka.
Wiata peronowa robi wrażenie - konstrukcja drewniana, stylowa, zabytkowa
W końcu wsiadłem do pociągu i wyjechałem. Trasy kolejowe tego rejonu są rewelacyjne - wysokie wiadukty, widoki z okna, że hej! I stukot kół taki, jak dawniej, rytmiczny, ciepły, metronomowy...
Powietrza te pociągi nie przewożą, a więc są ludziom potrzebne.
16 listopada 2025
Dzień piąty, 16 listopada 2025 r.
Ostatni dzień jest najtrudniejszy do zniesienia - trzeba opuścić niezwykłe miejsce ze świadomością powrotu do codzienności, która jest - po prostu - codzienna...
Wstałem przed budzikami, czyli około 05:50 metodą tradycyjną "szybki wyskok", ponieważ każda sekunda dłużej w łóżku, to zapaść w kamienny sen do południa. No, tym razem do 10:00, bo właściciele wyrzuciliby mnie z końcem doby pobytowej. Więc - hop! Łazienka, lodówka, kawa, tabletka. Ufff... chwila spowolnienia - rozsmakowywanie się kawą, dymki powitalne. Później śniadanie, pakowanie, sprzątanie. Wschodnim zwyczajem trzeba usiąść spokojnie przed podróżą. Usiadłem.
Właściciel przyjechał punktualnie i odwiózł mnie do Nowej Rudy, w okolice Rynku, ponieważ miałem jeszcze w zanadrzu ponad godzinę do odjazdu pociągiem.
Nowa ruda jest dość ponura, ale - podobno - idzie nowe, głównie środki unijne na rozwój, także komunikacji. Dowiedziałem się, że w Radkowie już są pieniądze na odnowienie stacji kolejowej oraz - z czasem - w dalszej przyszłości ułożenie torów i przywrócenie połączeń kolejowych.
Fotografia przedstawia Ratusz w Nowej Rudzie. Niedaleko mieści się kawiarnia "Biała Lokomotywa", ale już tam nie wchodziłem, zresztą samemu jakoś było nienastrojowo...
15 listopada 2025
Galeria fotografii
Link do galerii kilkudziesięciu fotografii z 15 listopada 2025 r. znajduje się TUTAJ.
Radków listopadowo
Moja turystyczna intuicja sprawdziła się w pełni. Wczoraj zupełnie nie chciało mi się iść na Szczeliniec Wielki, ale podszepty wewnętrzne i dedukcja nakazywały podjąć wyzwanie. Wczoraj w nocy zaplanowałem na dziś jedynie spacer po Radkowie i to był też dobry traf. W południe, gdy wydobyłem się w końcu z domku - gór już nie było. Gdybym zostawił górskie szlaki na dzisiaj, to niczego nie zobaczyłbym, poza tym, co blisko mnie...
To "widok" Mnicha z godziny 14:00, gdy już nieco chmury/mgły uniosły się:
Radków jest miasteczkiem, którego świetność przeminęła, a przemysł turystyczny dopiero wkracza. Jest tu wiele miejsc i budynków zadbanych, ale równie dużo popada w ruinę. Dwa obiekty wywarły na mnie przytłaczające wrażenie - budynek dawnych Zakładów Pończoszniczych "Milana" oraz Stacja Kolejowa, ślad po tym, że można było tu kiedyś dojechać pociągiem.
Porównując stan miast z innych regionów, a przecież wędruję sporo, z Radkowem przyszło mi na myśl, że włodarze miasta chyba przegapili pierwszą rzekę unijnych dotacji i obudzili się dopiero niedawno...
Zaczęli jednak od małych obiektów, ale dobre i to. Jeden z większych, wartościowych architektonicznie, szpital z XIX wieku popada w ruinę, a przecież odrestaurowany mógłby służyć mieszkańcom oraz zdobić miasto.
W innym miejscu, w drodze do Rynku, zadbano o mural, ale wiele kamieniczek nie przeszło jeszcze rewitalizacji, co z punktu widzenia rozwoju turystyki byłoby otwarciem wrót na gości.
Moją uwagę przyciągnął stary budynek szkoły, na szczęście odnowiony i użytkowany właściwie. Sam uczyłem się w szkołach, znajdujących się w zabytkowych budynkach. To absolutny walor - duch starej szkoły sprawiał jej niepowtarzalność, wzbudzał szacunek do uczenia się, nawet w jakiś sposób nobilitował uczniów, którzy - zapewne - doceniali to po latach... Po drugiej stronie ulicy jest nowa szkoła, standardowa, typowa, bezduszna.
Na koniec relacji pozostawiłem sobie "tortową wisienkę", czyli obelisk, który wzruszył mnie, zatrzymał i zastanowił...
Jutro ok. 10:00 wyjeżdżam stąd...
Dzień czwarty, 15 listopada 2025 r.
Obudziłem się kilka minut po godzinie siódmej... Za oknem jest pochmurno i zimno, mgła w górach nieznaczna, ale w powietrzu wisi wilgoć, a szarobury Mnich nie uśmiecha się...
Jest to ostaniec erozyjny - jedna z nielicznych polskich gór, która nie uległa erozji, właśnie.
14 listopada 2025
Galeria fotografii
Link do galerii fotografii z 14 listopada 2025 r. a jest ich znowu sporo, znajduje się TUTAJ.
Kim być?
Podążając wzdłuż Posny, wyszedłem na otwartą przestrzeń, a jednocześnie początek Radkowa. Tam też mijałem niewielką stadninę koni, oferującą przejażdżki konne na różne sposoby...
Towarzystwo konne akurat zajęte było spożywaniem posiłku - siana z beli przytarganej z łąk...
Zwierzęta to piękne, tu było widać, że zadbane, więc postałem przy płocie, zadając sobie pytanie, raczej retoryczne:
Trudno orzec, czy to pytanie retoryczne, ale to kim jestem, pozostawię do dalszych rozważań...
***
Wracając do domku spostrzegłem narastające zachmurzenie. Później zerknąłem na prognozę. Biorąc pod uwagę także zakwasy, na jutro (15.11.) zaplanowałem spacer po Radkowie połączony z foto-spojrzeniem. Pośpię relaksacyjnie, choć będąc ostatnio w czasorygorze wczesnowstawania, zapewne obudzę się samoistnie i wcześnie... Popołudniowa pora, to już czas nadrabiania szkolnych zaległości i pakowania walizki.
Dwie rzeki
Celem mojego schodzenia z gór były dwie rzeki, a właściwie to, co je łączy - wodospady...
To są niewielkie wodospady (kliknij TUTAJ), bo i rzeki są małe. Właściwie rzeczki, strumyki, ale jakoś nie pasują mi te określenia, więc są to rzeki i kropka ⛲
Posna i Pośna, siostry wodne :) Wodospady należą do Pośny, a dalszy bieg do Posny, spływającej coraz szerszym nurtem do Radkowa (i dalej). Nie mogłem oderwać się od tego miejsca, ale czas gonił, więc powędrowałem dalej, zarejestrowawszy uprzednio kilka ujęć...
Schodzenie...
Zejście ze Szczelińca celowo zaplanowałem tak, by przejść przez miejsce, o którym będzie w następnym poście. Trasa jest jednak niebywale atrakcyjna, jak na Góry Stołowe przystało. Skalne formy oraz cała przyroda zdumiewają nielistopadowym czarem. Chciałoby się wędrować przez wiele dni, a całość podzielić na krótsze odcinki i delektować się nimi długo...
Tutaj tylko wyróżnię Kudłatego, który sam mówi za siebie:
oraz Chatkę w Lesie, przy której spędziłem nieco czasu, zastygając w zauroczeniu:
Wokół kurtynę przed światem tworzą wzniesienia oraz buczyny, opodal, w wąwozowatym zagłębieniu toczy się leniwie strumyk czystej wody, rozsiewający kojący szumek... Dalszej wędrówce towarzyszyły jeszcze silniejsze wrażenia i przeżycia.
Szczeliniec Wielki
Jest to - niewątpliwie - perełka przyrodniczo-krajobrazowo-geologiczna, niezwykła, przepiękna, zachwycająca, urokliwa, tajemnicza...
Stare Schronisko ma swój niepowtarzalny, zabytkowy charakter. Wnętrza ogólnodostępne - standardowe. Nigdy nie nocowałem w części turystycznej.
W pobliżu tego obiektu oraz na trasie znajdują się, dobrze pomyślane, punkty lub platformy widokowe. Dzięki nim horyzonty wizualne są znakomicie rozszerzone. Wiele zależy od pogody, a w szczególności zachmurzenia, które w górach, nawet tak niskich, jak Stołowe, bywa zmienne. Dzisiaj było słonecznie, acz przejrzystość powietrza nie była stuprocentowa. Na tyle jednak dobra, że można było wypatrzyć karkonoską Śnieżkę! Jest to, w linii prostej, ok. 50 kilometrów.
Dzisiaj zastanowiło mnie to, że przecudne twory skalne, są zwykłą, szarą, pospolitą masą mineralną, w ogóle niczym się nie wyróżniającą!
Tradycyjnie, z Gór Stołowych zabieram te dwa okazy...
Słoneczne widoki
Przemierzając szczeliny Szczelińca byłem w Piekiełku, gdzie jest rewelacyjnie tak, że chciałoby się tam zostać, w Diabelskiej Kuchni, co równie atrakcyjne, aż w końcu trafiłem do Nieba, które wygląda tam tak:
Całą pozostałą Moc doznań opowiedzą obrazy, których galerię zamieszczę w ostatnim poście dzisiejszej relacji. Będzie się oglądało! (Chyba)
Dzień trzeci, 14 listopada 2025 r.
Pobudka: 07:15
Wyjście z domku: 09:15
Przyjście do domku: 15:15; czas trwania marszu: 6 godzin
Trasa: Szczeliniec Wielki → Radków, ok. 5 km + przejście Szczelińcem ok. 3,5
Różnica wysokości: ↓ ok. 560 m
Na szczęście, w piątek przed południem, tłumy nie napierały Szczelińca! Przechodziło przezeń kilka grupek - dwie rodziny i 3-4 kilkuosobowe zespoły, chyba znajomych... Otoczenie, jak zakładałem pełne komercji, "zwiedzanie", na ogół, płatne - dzisiaj darmowe. Poruszanie się po "obiekcie" obwarowane licznymi ograniczeniami regulaminowymi. Zapewne tak być powinno ze względu na dobro Gór. Zdaje się, że naturalna erozja oraz ekstremalne zdarzenia przyrodnicze mniej niszczą skały od rzeki ludzi...
Jak widać, wejście jest obok wyjścia, a komunikaty przestrzegają przed pomyłką. W sezonie płatnym, kasa jest przy Schronisku na Szczelińcu, czyli na samej górze, co jest sprytnym zabiegiem! Oczywiście, czytający ze zrozumieniem, na samym dole taką informację otrzymują. Uczciwe.
Trasa dzisiejsza była krótsza, ale trudniejsza do przejścia. Czas ten sam. Zmęczenie spore - zakwasy już dały o sobie znać, niemniej ogólna kondycja na dobrym poziomie.
Oczywiście, poza Szczelińcem, na trasie - ZERO ludzi, czyli cisza, spokój, Przyroda, pogoda wyśmienita, słowem: idealnie!
Tym razem skorzystałem z dojazdu busem (komunikacja gminna, darmowa dla wszystkich!) z Radkowa do Karłowa i dopiero stamtąd wyruszyłem per pedes. Bus jeździ dwa razy na dobę, ale przez siedem dni w tygodniu.
13 listopada 2025
Galeria fotografii
Link do galerii fotografii z 13 listopada 2025 r. a jest ich ponad 200, znajduje się TUTAJ.
Las Różności
Czy ktokolwiek widział, by Drzewo wysiadywało Jaja lub Jajo? Ja też nie... Jako, że Drzewa mają inne sposoby wydawania potomstwa, to najwidoczniej jakaś Skalna Kukuła przemyciła swoje Jajo pod opiekę 😎
Teraz wiem, przypomniałem sobie, że jeśli chce się wybrać na Prawdziwe Grzybobranie, to tylko do tutejszych lasów. Jest wybór!
W pewnym momencie dostrzegłem wydatną Sieć. Być może jest to powierzchniowa odsłona powiązań i połączeń między Drzewami? Może jest to Sieć ważna dla wszystkiego, co rośnie wokół? Jak ogromna jest w głębi?
Na koniec opowieści pozostawiam panoramę ze Szczelińcem Wielkim, do którego chcę się wybrać jutro. Boję się tego miejsca ze względu na żarłoczność komercjalizacji, przelewające się tłumy masowego wycieczkownictwa, towarzyszące temu miejscu atrakcjonizmy, obok których nie da się nie przejść. Za chwilę coś zaplanuję.
Próbę własnych sił i możliwości uważam za udaną. Jeszcze tym razem...
Most?
Przechodząc wśród wiatrołomów i wiatrowałów naszła mnie refleksja, warta dalszych namysłów:
"niektóre mosty mogą być (stać się) przeszkodą,
niektóre przeszkody mogą być (stawać się) mostami"
Druga połowa wędrówki była dość smutna. W większości wiodła wśród rozległych cmentarzysk drzew. Uwidoczniłem to na fotografiach (w galerii).
Skała i Drzewo
Wątek ten towarzyszy mi od pierwszego przyjazdu tutaj. Byłem wtedy z ekipą młodzieży, stacjonując w Pasterce (cudowna nazwa) - wsi na końcu świata... Podczas drugiej wizyty kwaterowałem się w Kudowie Zdrój, skąd wszędzie było daleko... Teraz w Radkowie, z trzeciej strony.
Mam, w związku z tym, wiele przemyśleń schowanych do dalszej obróbki, szczególnie że nazwano mnie "Petros", a to ciągnie się za mną w wielu różnych aspektach życia. Dzisiaj na ten układ - Skała-Drzewo patrzę zgoła inaczej, ale i ja sam jestem nie ten sam.
Powiadają ludzie: "góra z górą się nie zejdzie...". Owszem, ale gdy zejdzie się, to już się nie rozejdzie tak, jak ta Pani i ten Pan:
Wtuleni w siebie, zapatrzeni, zastygnięci w sobie na zawsze. A może było zupełnie inaczej? Onegdaj stanowili jedność, zwarty blok skalny i to, co widać, to skutek pęknięcia i rozdzielnia, które nastąpiło kilka, kilkanaście milionów lat temu. Im czas płynie inaczej. To jest jednak ten sam czas, który płynie ludziom. Każdy, na Ziemi, ma swój czas, gdy idzie o jego wymiar. Chyba
***
Po zadumach, refleksjach, konkluzjach u końca trasy, zmuszony byłem wyjść na drogę asfaltową. Cóż to za potworność! Idąc normalnie, czyli przyrodniczo, nagle stanąłem na czymś równym, gładkim, twardym - okropne doznanie.
O! Jeszcze było krótkie gradobiciątko, ok. 11:40 w środku lasu, w pełnym Słońcu. Musnęło tylko mini-kulkami, znikając tak gwałtownie, jak nadeszło.
Pielgrzym
Jak przystało na samotnika-wędrowca, pustelnika-pielgrzyma, rozpocząłem marsz ku Przyrodzie, a mój totem wskazał właściwy kierunek, tam miałem podążać:
Popadłem, przy tym, w zadumę głęboką, jak skalne szczeliny i uskoki... Potęgę Gór i Skał odczuwałem na każdym kroku, a przecież te góry są maleńkie, a skały niewielkie. Względnie. Ja odnosiłem to do siebie oraz "tu-i-teraz". Było to coś niewyobrażalnego, a jednie pochłanianego pozamentalnie, pozazmysłowo, pozaduchowo - nie wiem nawet jak... Zrobiłem jedną, jedyną słitfocię z braku innych możliwości...
Rozmawiałem z Przyrodą, a więc i Skałami, otrzymując w odpowiedzi natłok własnych myśli i nie wiem, czy za ich sprawą, czy tylko wskutek targanego bagażu trudnego do udźwignięcia?
Jako cień człowieka doszedłem tu do różnych konkluzji, wśród których najpiękniej wybrzmiewał gong samotności, samotnictwa...
Znamienne też było i to, że przez sześć godzin, na długiej trasie, nie spotkałem ani jednego człowieka! Nikogo! Pustka!
Na szlaku
Wyszedłem z domku o godz. 8:00, wszedłem, po zakończonej wędrówce, o godz. 14:00 - sześć godzin intensywnego marszu (bez przesady) przez ok. 17-19 km w terenie górzystym. Ponieważ zbyt ogólnie zadałem trasę mojej nawigacji, to byłem zmuszony końcówkę przejścia skorygować (in plus w długości szlaku). Wszystkie inne przewidywania sprawdziły się, albowiem nie miały wyboru, jak to bywa, gdy coś trafia w moje ręce 😃
Pokazywałem wczoraj domek od wewnątrz, dzisiaj rano sfotografowałem go od zewnątrz:
Rano, po godz. 8:00 było bardzo zimno z lekkim zachmurzeniem i szronem od spodu. Ruszyłem żwawo, by rozhuśtać układ krwionośny, co - jak zwykle - udało się tak, że podczas pierwszej przerwy, ok. 9:30 rozbierałem się "jak do rosołu".
Najpierw powitały mnie polskie chochoły w stylu modern. Jakżeby inaczej, skoro Wyspiański nadał im pewną rangę, a "Wesele", które napisał, działo się w listopadzie, przecież...
Wszystkie zdjęcia są nieprzetwarzane tak, jak wyszły z aparatów (komórkowego i cyfrówki) i mojego wykonania, rzecz jasna.
Później pomachałem radośnie i zamuczałem, przechodząc obok stadka prawdziwych krów, które stały blisko siebie, chyba ze względu na zimno (fotki w galerii). Wracając już były bardziej rozproszone i zajęte posilaniem się... Kawałek za pastwiskiem natknąłem się na Urzekające Zwierciadło, zapraszające bezgłośnie: "wejdź we mnie". Pokusie nie uległem...
Jeszcze tylko pokonałem niewielki odcinek wśród pól, łąk i domostw, znalazłszy się na granicy Parku Narodowego Gór Stołowych, czyli Krainy Baśni oraz Wyobraźni...
Dzień drugi, 13 listopada 2025 r.
Realizacja planu zaczęła się punktualnie o 6:00. Na zewnątrz ciemno i mglisto. Po wschodzie Słońca może być ciekawie widokowo. Teraz czekam aż umysł wyjdzie z łóżka i dogoni ciało...
12 listopada 2025
Plan na 13-11-2025
Trasa ok. 16 km
Różnice wzniesień ↑ ok. 360 m i ↓ ok. 360 m
Czas ok. 5 godz. + zatrzymania = 6-7 godz.
Pobudka: 6:00
Wymarsz: 8:00
Powrót: ok. 15:00
Idea i krótka historia moich wypraw
Swoje piesze wędrówki rozpocząłem w 1974 roku, co oznacza, że - z pewną regularną nieregularnością - przemierzam turystyczne szlaki od ponad...
-
Swoje piesze wędrówki rozpocząłem w 1974 roku, co oznacza, że - z pewną regularną nieregularnością - przemierzam turystyczne szlaki od ponad...
-
Czy ktokolwiek widział, by Drzewo wysiadywało Jaja lub Jajo? Ja też nie... Jako, że Drzewa mają inne sposoby wydawania potomstwa, to najwid...
-
Z Gniezna wyjechałem o godz. 8:53, pociągiem IC "Pomorzanin" i dojechałem do Wrocławia ok. 11:15. Następne połączenie realizowały...


































