Z Gniezna wyjechałem o godz. 8:53, pociągiem IC "Pomorzanin" i dojechałem do Wrocławia ok. 11:15. Następne połączenie realizowały Koleje Dolnośląskie, czyli pociąg osobowy, który dostarczył mnie do Nowej Rudy po - niewiele - ponad dwóch godzinach (12:08-14:20, lekkie opóźnienie). Podróż przebiegała bez komplikacji, a z każdą kolejną stacją za Wrocławiem, za oknem robiło się coraz ładniej na dwa sposoby - niebo oczyszczało się z chmur, ukazując Słońce, a krajobraz zmieniał się na coraz bardziej górzysty, jak na te okolice przystało.
Od przyjazdu do Nowej Rudy do planowanego odjazdu autobusu PKS miałem godzinę. Wykorzystałem ją na przejście z dworca PKP na "dworzec" PKS oraz oczekiwanie na autobus...
Oczekiwanie
Jak widać, nazwa dworzec jest ładniejsza od niego samego.
Autobus spóźniony ponad 10 minut przyjechał, co mnie ucieszyło, ponieważ to był ostatni (z dwóch), jadący do Radkowa. Obawa przed komunikacyjnym wykluczeniem rozwiała się... W Nowej Rudzie nikt nie wysiadł, wsiadłem ja i wtedy już było dwoje pasażerów. Na trasie, dość pokrętnej (ok. 17 km w linii drogowej bez "skrótów" autobus jechał godzinkę), dosiadły jeszcze dwie. Około 16:15 opuściłem pojazd, lądując na bruku Radkowa. Po kolejnych 15. minutach szybkiego marszu dotarłem do "Sielankowni". Przy dworcu PKS zauważyłem "Biedronkę"-nówkę, a bliżej bazy - także nowe - Dino, więc o zaprowiantowanie już nie martwiłem się. W międzyczasie zaszło Słońce (ok. 16:00) i spadła temperatura powietrza. Prognozy pogody są dobre, jak na listopad, a nawet świetne z punktu widzenia wędrówek...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz